witajcie :)
jeśli to czytacie w niedzielę/poniedziałek, to znaczy, że mój internetowy eksperyment się powiódł... wtedy HURRA!... ja tymczasem przebywam w małej wioseczce słynącej ponoć z farmy strusi... czy tak jest - napiszę, gdy wrócę... :)
zostawiłam wam wraz z fotkami temat, który czasem mną zaprząta... kiedy to inspiracja - a kiedy ściąganie żywcem? kiedy łamie się prawa autorskie, a kiedy nie? i jak - u licha - znaleźć autora, żeby zapytać?
do rzeczy... przykład pierwszy...
tu wykonanie moje, ale pomysł znaleziony w necie - trudno znaleźć autora... marny ze mnie kopista - chcę czy nie - w każdą z prac wsadzam swoje kolory i niezręczne wykonanie...
poza tym - kto właściwie jest autorem pracy? czy ta osoba, na blogu której znajduje się zdjęcie? ot, chociażby takie tildy? każdy może uszyć i powiedzieć "moje dzieło", to obserwuję na blogach... faktem jest, że można kupić książkę z wykrojami i wykonać lepiej lub gorzej... zatem? inspiracja czy ściąganie żywcem?
tu sprawa nieco prostsza... znalezione w necie ze schematem... mój osobisty wkład to wstążka (ale też pomysł podpatrzony gdzieś) i dzwoneczek... ale na to może wpaść każdy, prawda? ;)
tu podobnie... z netu (zapewne z pinteresta) wraz z mini-tutorialem... stworzyłam kilka, bo sprawdzałam, który kolor czerwieni i faktura filcu to ta najlepsza... :)
na razie potraktowane jako skrapki, przydasie - pewnie zaistnieją w wiankach... ;)
tu już trudniej... znlezione w necie, pewnie ktoś wymyślił (ale kto pierwszy?) - dla przyzwoitości - zmieniałm nieco kolorystykę... ale głowna idea - zdecydowanie nie moja...
podobało mi się wielce i nie mogłam się oprzeć, żeby nie zrobić swoich... :)
wierzcie mi, oryginał osiołka lepszy... ale i tak go kocham... :)
zatem... kradnę? korzystam? inspiruje się? eh... chiński przemysł nie ma takich skrupułów... ;D
tak czy ianczej... wysyłam mnóstwo ciepła.... :*
aha... Rapek, again... nie pozostawia złudzeń - kradnie... ;D